Drewno i piórka w aranżacji zimowej.

O magii świąt Bożego Narodzenia nie będę się specjalnie rozpisywać, bo niczego nowego, ani odkrywczego nie wymyślę ( zostawiam to mądrzejszym ode mnie  , choć z drugiej strony przyznaję, że jest to również i dla mnie czas wyjątkowy, chociażby z tego względu, że właśnie wtedy biorę się za rękodzieło i bożonarodzeniowe dekoracje. Zazwyczaj wykonuję ozdoby tylko dla siebie, rodziny, przyjaciół, czy znajomych, jednakże w tym roku przygotowałam więcej prac z racji bożonarodzeniowego kiermaszu, gdzie nie tylko mogę sprzedać moje rękodzieło, ale przede wszystkim zaprezentować je szerszemu gremium.

Od styropianu i piórka do choinki…w ten sposób powstaje las choinek

Tym, co mi najbardziej w duszy gra to choinka piórkowa, czyli dekoracja w kształcie bożonarodzeniowego drzewka powstała w dużej mierze z barwionych piórek oklejonych na styropianowym stożku. To mój ulubiony rodzaj choinki, choć wymagający sporo pracy, każde piórko trzeba przyklejać ręcznie osobno, ( klejem na gorąco, który parzy i nieznośnie się pajęczy ), tylko wtedy uzyska się pożądany efekt, czyli wygląd kształtnego drzewka, dobór piórek też jest bardzo ważny, najlepsze są piórka sporych rozmiarów i wywinięte, one dają efekt szerokiej choinki. Niestety, ostatnimi czasy obserwuję w hurtowniach florystycznych, że piórka z roku na rok trafiają się coraz gorszej jakości, są małe i postrzępione, jakby uzyskane od wymęczonych kur, w efekcie choinki wychodzą bardziej smukłe niż szerokie, przez co przypominają raczej młode świerki czy jasnozielone doniczkowe cyprysy niż sosny, ale z drugiej strony niektórzy wolą świerki niż sosenki. Zobaczymy, jak sytuacja piórkowa przedstawi się za rok.

Wracając do choinek, ważną rzeczą dla mnie jest sprawa kolorystyki. Przeważnie wykonuję choinki w tonacjach zielonych ( cała paleta - od ciemnych poprzez jasne). Tego roku na kiermaszu miałam mały gaj, w następnym roku zamierzam ich posadzić cały las, wyglądem chcę nawiązać do choinek naturalnych, przez to prace nie muszą być idealne, piórka mogą się ułożyć asymetrycznie, w końcu drzewa w lesie też nie rosną idealne prosto. Preferuję zielone tonacje, z drugiej nie jestem konserwatywna, pozwalam sobie na odrobinę fantazji i sięgam po inne kolory.

Mam w dorobku „choinkę anielską”, wykonaną z piórek koloru kremowego, „choinkę landrynkową” ( piórka koloru wrzosowego ) przeznaczoną dla małej dziewczynki, całość ma tworzyć wrażenie słodyczy, która ma tę zaletę, że cieszy oko, a nie psuje zębów, wreszcie zawadiacką choinkę wykonaną z mieszanki piórek amarantowego koloru, którą nazwałam palmą bożonarodzeniową, wynikłą z inspiracji klimatem egzotycznych „palmowych” krajów, gdzie nie ma świerków, a przecież Boże Narodzenie też przychodzi. Gusta ludzkie w zakresie kolorystyki bardzo się zmieniają. Najnowszym trendem jest choinka biała z nieskazitelnie białych piórek, która podoba się wielu osobom, dla mnie to „choinka Królowej Śniegu”, z taką się jeszcze nie mierzyłam, ale za rok na pewno ją zrobię. Sądzę, że będzie ciekawym wyzwaniem.

Robota z piórkami stanowi przeważającą część sukcesu, pozostaje drugi etap czyli osadzenie drzewka piórkowego, by stało się ono pełnoprawną choinką. Do tego służą mi przeważnie elementy drewniane i ceramiczne. Choinki osadzam na patykach drewnianych ( najczęściej tych znalezionych i pozbieranych z działki po jesiennej przycince drzew owocowych), w małej doniczce lub na kawałku drewienka ( z odpowiednio przyciętym kawałkiem gąbki suchej, żeby choina była stabilna.

Pozostają jeszcze elementy wykończeniowe, ( maskujące ). Osadzoną choinkę w doniczce wykańczam wysuszonym i spreparowanym mchem, który maskuje gąbkę, oczyszczonym z żyjątek wszelakich, znowu ukłon w stronę naturalności, ( ale dopuszczam też materiały maskujące inne rodzaju np. włókno sizalowe )  do tego dochodzą elementy lekkie, by całość dała efekt delikatności i zarazem elegancji; to małe szyszeczki z modrzewia barwione na biało, miniaturowe bombki, gwiazdki płaskie i lekko przestrzenne, żołędzie pozłacane lekko brokatem, wstążki, używane głównie przeze mnie do ozdobienia doniczki.

W dobie bezmyślnie wycinanych lasów myślę, że choinki piórkowe mają przyszłość, zostaną w domu na lata, nie powodują alergii, a może i przyczynią się do ochrony drzew.

Drewniany krążek, świeca, juta, odrobina fantazji i wychodzi stroik na bożonarodzeniowy stół

Bez świecy nie byłoby magicznego nastroju świąt, sama świeca jeszcze lepiej uwypukli ten nastrój, jeżeli stanie się częścią choćby skromnej dekoracji.  Stroiki wykonywane na bazie okrągłego drewnianego krążka ze świecą mocowaną metodą nadziewania na cienkie ostrze ( brzmi może makabrycznie, ale świeczkę ta operacja wcale nie boli  )  to po choince piórkowej druga moja ulubiona propozycja. Epicentrum  krążka stanowi świeca, krótsza lub dłuższa byle wysmukła, montuję ją rozgrzewając uprzednio wbity w drewno bardzo cienki i krótki gwóźdź, to daje świecy stabilności, całość ozdabiam materiałem naturalnym, w ruch idzie znowu pistolet z klejem na gorąco, do wykorzystania mam w zależności od fantazji drobne gałązki, szyszki świerkowe, sosnowe czy modrzewiowe, żołędzie ( bądź tylko ich urocze czapeczki ), orzechy: pozłacane, posrebrzane czy pobielone emulsją, w zależności od tego, jaki efekt chcę osiągnąć, czy dekoracja ma się bardziej złocić, srebrzyć, a może sprawiać wrażenie pokrytej śniegiem.

Do farbowanych zimowo owoców jesieni dochodzą dekoracyjne bombki, wstążki, gwiazdki, kulki oraz inne drobiazgi będące akurat pod ręką. W tym roku odkryłam również bezcenne właściwości jutowego materiału. Z juty porobiłam fantazyjne kokardy,  które stały się przy okazji  świetną bazą dla przyklejanych ozdób. Juta jest materiałem sztywnym, przez co zachowującym  nadane jej kształty oraz wdzięcznym w obróbce. W niektórych pracach dla podkreślenia zimowej aury zastosowałam sztuczny śnieg w sprayu, trochę z tęsknoty za białą zimą, która ostatnimi czasy nawiedza nas szczodrze już grubo po świętach.

Bardziej bogatą odmianą dekoracji ze świeczką są stroiki na płaskim naczyniu, nazywam je świątecznymi kopułkami ze względu na ich kształt. Nauczyłam się je robić na zajęciach florystycznych w Sosnowcu. Bożonarodzeniowe kopułki są bogato zdobione. Tworzę je na bazie płaskiego naczynia ceramicznego, najczęściej to podstawka od doniczki. Oprócz niej niezbędna jest mi także sucha gąbka, ona nadaje bowiem dekoracji formę kopuły. Gąbka zamocowana przy pomocy pinholdera zostaje zamaskowana mchem, również irlandzkim, o zabarwieniu zielonym, który ma co prawda specyficzny zapach ale po wysuszeniu ten zapach ginie, mech jest mocowany haftkami rzymskimi. Świeczkę po prostu wpycham w gąbkę czasem z odrobiną kleju na gorąco, zazwyczaj jednak gąbka się poddaje bez gorącego pomocnika. Całość oklejam mniejszymi i większymi ozdobami w zależności od fantazji i wyobraźni, zarówno twardymi, jak i miękkimi. Wykorzystuję szyszki różnej wielkości, barwione żołędzie, orzechy, bombki własnoręcznie zdobione techniką prostego decoupage, i co ważne, sztuczne białe różyczki, które pełnią rolę wisienek na torcie. Kopułki przyozdabiam pojedynczymi gałązkami świerka lub cyprysa ( ewentualnie tui), którym pozwalam efektownie się wysuszyć, za rok mogę pokryć je sztucznym szronem.

Zabawy z szyszką, czyli coś innego…

Mam też w zanadrzu inne świąteczne pomysły. Do ich wykonania wykorzystuję sporo szyszek: sosnowych, świerkowych oraz modrzewiowych. Z szyszek sosnowych może wyjść całkiem niezła choinka szyszkowa. Szyszka pobielone ( albo i nie ) przykleja się dookoła na stożku styropianowym klejem na gorąco, im większy stożek, tym wyższa choinka. Taką choinkę można osadzić na grubszym pieńku drewnianym dla większego efektu, ewentualnie styropianowym wystylizowanym na brązowo. Taką choinkę można sobie udekorować światełkami, sztucznymi jabłuszkami, łańcuszkami, gwiazdkami, ale można też pozostawić w stanie surowym, dorabiając jedynie czubek w kształcie gwiazdki lub bombki i wieszając na choince  lampki.

Z kolei szyszka świerkowa może sama posłużyć za stroik. Osadza się ją na małym drewnianym krążku albo słomianej podstawce ( zabranej spod filiżanki ) przy pomocy kleju na gorąco. Następnie na dół szyszki doklejamy drobne ozdoby w zależności od fantazji: orzechy, żołędzie, bombki, koraliki, a nawet listki laurowe. Szyszkę możemy pobielić albo pozłocić.

Szyszki wykorzystuję również do wykonania stroików świątecznych w formie koła  do powieszenia lub położenia na stole. Bazą jest najczęściej wianuszek słomiany, ale pracuję również na kółku styropianowym. Wianuszek maskują jutą, która idealnie komponuje się ze słomą, kółeczko styropianowe owijam ciasno wstążką. Potem już tylko uruchamiam fantazję i sięgam zazwyczaj po elementy, znajdujące się pod ręką. Juta najczęściej skłania mnie w kierunku natury, więc biorę, poza modrzewiowymi szyszkami, gałązki, sztuczne jabłuszka, czapeczki żołędzia, raczej elementy lekkie, w przypadku kółeczek styropianowych  pozwalam sobie na więcej dodatków błyszczących: gwiazdek, sztucznych listków srebrnych, kokardek itp.

Mam też na swoim koncie przygodę z jeszcze jedną choinką, którą nazwałam „świąteczną strzechą”, bowiem swoim wyglądem przypomina dawne chaty ze słomianymi dachami. W tym przypadku dach tworzą gałązki sosny. Ta choinka wymaga sporo pracy, ( i kilograma drutu oraz wiązki zielonych gałęzi ), ale efekt końcowy jest bezcenny. Bazą wyjściową staje się zwykły patyk, byle gruby, zagipsowany w doniczce, najlepiej ozdobnej. Następnie z drutu robi się rodzaj rusztowania dookoła patyka. Po czym, kiedy mamy już ten stelaż, przy pomocy drutu zaczyna się doczepianie za koleją gałązek sosny, następnie kawałków cyprysa lub tui. I tak idzie się mozolnie do góry. Kolejnym etapem jest dorobienie czubka z mniejszych gałązek, który również montuje się drutem.

To najtrudniejsza część pracy, ale kiedy już przejdzie się przez ten etap, to akurat wyjdzie strzecha. Pozostaje zamaskowanie drutu na czubku Strzechy, do  czego najlepiej pasuje doskonale rozciągliwa kora palmowa koloru brązowego i duże ozdobne kokardy, wtedy Strzecha wychodzi jeszcze bardziej okazale i naturalniej. Gałązki można przyozdobić przyklejając szyszki, gwiazdki, kulki, które dodatkowo znakomicie zasłonią prześwitujący miejscami drut. Trzeba jednak pamiętać, by były to elementy lekkie, bowiem Strzecha nie może dźwigać zbyt dużego ciężaru.

Gipsową podstawę choinki maskujemy mchem, albo krajowym, albo irlandzkim, w zależności co lubimy i na co nas stać, na mech doklejamy resztę ozdób w zależności od fantazji, ale komponujących się ze strzechą, jednym słowem - bez szarżowania. Dlaczego o tej ciekawej pracy piszę na końcu, bowiem jeszcze nie wpisałam jej w mój stały repertuar, dopiero jej próbuję, ale myślę że za rok ona się tam znajdzie, i wtedy napiszę o niej więcej.

Całość moich świtątecznych doświadczeń podsumowuję w ten sposób: Boże Narodzenie ma to do siebie, że każe długo na siebie czekać, potem  szybko przemija, za to ja nieprędko pozbywam się ozdób i myślę nad nowymi pracami, ale już na całkiem inny temat.

, ,

Post navigation